No ok, więc porobiłem co było do porobienia. Sprawdziłem ten czarny wężyk i wszystko jest, jak być powinno. Probowałem odpalić i nadal dead, kaput. Akumulator padnięty, więc próbowałem na kopa. I cisza.

Parę dni minęło, wpadł do mnie kumpel "specjalista". Zeszliśmy do piwnicy, wskoczyłem na maszynę i mówie: "patrz, jak nie działa." Siadam, kopie go - cuda wianki i orzeszki ziemne, odpalił jak marzenie. W uszach słodki dźwięk kosiarki, serce rośnie, dusza śpiewa.

Kręcę go trochę na jałowym, żeby czasem nie zgasł, wrzucam jedynkę, magiczny dźwięk "Tfurupfufuftpffff". Obroty spadają jak szalone, Router nie reaguje na manetkę: 3k, 2k, 1k, Prfft, zgasł. I wróciłem do punktu wyjścia, znowu nie działa. Wyciągam świece: jest okej. Sprawdzam, czy idzie iskra: iskra idzie.

Powoli zbliżam się cierpliwością do momentu, w którym zamykam się w pokoju i płaczę w poduszkę, więc skończy się pewnie oddaniem do serwisu na gwarancji. Ale do dopiero w poniedziałek najwcześniej, więc póki co: jakieś pomysły co się dzieje?

radex2012:

5litrów, 95'.

radex2012:

Więc jako laik lepiej samemu tam nie grzebać, tylko na serwis oddać, si? Bo po moich "naprawach" pewnie by jeszcze pare innych usterek wyskoczyło, jak znam życie.

ed:
down:

Yh, no kij, ostateczność to ostateczność. Jak wróci z serwisu, to na przyszłość napiszę w czym był problem.

Ostatnio edytowany przez florkowsky (06-04-2013 15:39:33)

No dobra, jak ktoś miał podobny problem jak ja od nowości, to rozwiązanie jest następujące: Pan Dobra rada tj. Mechanik specjalista rozkręcił, popatrzył, westchnął ciężko nad rodzajem prowadzonej rekrutacji w chińskich fabrykach, po czym dokręcił jak trzeba kondensator. Wszystko zmieszczone w gwarancji, opłat żadnych, Router śmiga jak burza, wszystko dochodzi gdzie powinno i jak powinno. Teraz tylko nauczyć się jeździć na bezdrożach i można ruszać w trase.